niedziela, 24 czerwca 2012

Zakupy kosmetyczne w Maroko - CZĘŚĆ 2

Witajcie :)

Dzisiaj przychodzę do Was z drugą częścią "relacji" z zakupów w Maroko.
Tym razem, chcę pokazać Wam co możecie znaleźć na stoiskach kosmetycznych, w większych marokańskich sklepach oraz jak wyglądają sklepy z kosmetykami naturalnymi. 
Mimo, że pamiętałam o Was, podczas sklepowych wycieczek, często były to wypady na chwilę, spontaniczne i nie miałam nawet przy sobie aparatu. 

Z góry przepraszam za fatalne zdjęcia, światło niestety nie sprzyjało fotografowaniu.
Jak wiecie, Maroko w połączeniu z kosmetykami kojarzy nam się głównie z olejem arganowym


Olej arganowy - pozyskiwany jest z owoców drzewa arganowego. Jako, że owoce trudno się otwiera, zbiera się je dopiero, gdy zostaną wydalone po zjedzeniu przez kozy. W środku owocu znajduje się orzech, który należy oczyścić, wysuszyć, poddać prażeniu, a następnie zmielić, by uzyskać olej. Jest to trudny i czasochłonny proces, wykonywany ręcznie. Ponoć produkcja jednego litra oleju arganowego trwa +/- 20h. Możecie spotkać dwa rodzaje oleju arganowego spożywczy - ciemniejszy oraz kosmetyczny - jaśniejszy. Nie dajcie się nabrać na niskie ceny oleju arganowego w marokańskich wioskach - każdy próbuje dorobić (często w butelce nie znajdziecie ani jednego orzecha arganowego...)




Udało mi się odwiedzić trzy sklepy z naturalnymi (arganowymi) kosmetykami. Nie wszędzie chcieli zgodzić się na fotografowanie... 




Co możecie znaleźć w takich sklepach ? 


Przyprawy (pokazywałam Wam jedne, w ostatnim poście) tj. Szormola, Kumin, Harissa, Szafran (w przystępnej cenie!) itd. Poza tym herbaty lecznicze (różne mieszanki, na wiele dolegliwości), olejek arganowy (kosmetyczny i spożywczy), kremy pielęgnacyjne i maści lecznicze, mydła. 




Ciekawe jesteście co kupiłam ?



W pierwszym sklepie 
Trzy kremy, na bazie oleju arganowego i masła shea, zapobiegają powstawaniu zmarszczek, pomagają goiś blizny i inne uszkodzenia skóry oraz rozjaśniają przebarwienia - w pełni naturalne (12euro/szt)

W drugim 



Mydło arganowe wraz z podstawką ceramiczną (8 euro)

Oraz 3 butelki olejku arganowego, którego nie mam na zdjęciu.




***




Zrobiłam, specjalnie dla Was również kilka zdjęć stoiska kosmetycznego z kosmetykami drogeryjnymi. 


Co możemy na nim znaleźć ? 











Czy przypadkiem te półki nie wyglądają znajomo ? :) 
Biorąc pod uwagę kurs euro ceny są podobne/wyższe. 

1. Brak testerów 
2. Kiedy w Polsce pojawią się zapakowane tusze?! 

Jeszcze polski, promocyjny akcent prosto z Maroko :) 


;) 

Mam nadzieję, że niektórzy lubią oglądać sklepowe półki innych krajów :) 
Mnie zawsze ciekawi co się na nich znajduje i jak wypadają ceny. 
Żadna podróż nie obejdzie się bez wizyty w sklepie :) 


Udanego tygodnia 

eM


P.S. Wygląda na to, że to już koniec marokańskich relacji.. 





środa, 20 czerwca 2012

Zakupy w Maroko + co kupiłam :) CZĘŚĆ 1

Witajcie

Mam naprawdę dużo pomysłów na posty, a co za tym idzie zaległości.
Dzisiaj opowiem Wam trochę o zakupach w Maroko, a później pokażę co ze sobą przywiozłam (kupiłam), same drobiazgi :) 

Głównie zakupy możemy zrobić na targach, których jest naprawdę wiele.
W mniejszych miastach możemy na nich spotkać głównie lokalnych mieszkańców, którzy na targu nie tylko kupują, ale i sprzedają (wymieniają się). Jednak nie są to produkty, które zachwycą (będą potrzebne) każdego Europejczyka.

Pasmanterie - to tak naprawdę one zajmują 2/3 powierzchni targów.
Nici, włóczki, materiały, paski i sukienki...



Niesamowicie zdobione paski, tutaj widoczne również te, które są elementem sukien ślubnych


Dużo możemy spotkać również regionalnych butów, którym nie pomyślałam, by zrobić zdjęcia. Mają charakterystyczne szpiczaste noski, 



źródło: holidaycheck.pl


Poza tym... podróbki. Ogromna ilość stoisk z okularami "Ray Dan", zegarkami "Rolleex" czy podróbkami  torebek i portfeli znanych projektantów. Najbardziej zaskoczyły mnie podróbki kosmetyków.. naprawdę tanich firm. Mnie podróbki nie kręcą, żadnej nie mam i mieć nie będę, ale zdecydowanie te produkty cieszyły się największym zainteresowaniem Europejczyków...
Na targu można również kupić aromatyczne przyprawy, słodycze (to nie jest dobry pomysł, kupować słodycze, które leżą cały dzień na słońcu przy +35), owoce, warzywa (przepyszne), ale też napić się soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy (mnie trafiły się niedojrzałe.. i to trzykrotnie). 
Takie targi jako, że nie są skierowane głównie na turystów nie mają dużego wyboru "pamiątek". 

Przy drogach (w całym kraju) możemy spotkać sprzedawców ręcznie robionych naczyń/akcesoriów glinianych. 



Wyobrażacie sobie mnie, wracającą z tym "GARNUSZKIEM" samolotem ? :D


*** 




Ja na targu kupiłam jedynie cztery chusty (a naprawdę się starałam, by kupić coś więcej!)
Dwie poszły w świat, dlatego dzisiaj mogę pokazać Wam dwie. 
Udało mi się wynegocjować cenę 50 MAD/szt (czyli około 5 euro), więc same widzicie jak tanio.
Powiem Wam, że są naprawdę dobrej jakości (przynajmniej te, które wybrałam) 
Są cienkie, z fajnego materiału - zdecydowanie lepsze niż np. te z naszych sieciówek.



Pierwsza to połączenie odcieni niebieskich i jasno różowych. 
Wzory trudne do określenia, można powiedzieć roślinne. 
Zakończona grupkami frędzli.


Druga to dominujący kolor błękitny i żółty. Rogi chusty są półokrągłe, a całość wykończona malutkimi, miękkimi kuleczkami.


Co jeszcze kupiłam ? :) 

Wszystkie rzeczy zostały zakupione w małych sklepikach, w różnych częściach kraju.

Dwie bransoletki, z dłońmi(rękami) fatimy, czyli najbardziej popularnym, arabskim(islamskim) talizmanem. Są naprawdę śliczne :)  Każda za 5 euro.


Breloczek, również z dłonią(ręką) fatimy. Od jakiegoś czasu (szkoda, ze tak krótko:() przywożę sobie z podróży breloczki i lądują przy moim zamku, w portfelu. Jak mogłam wcześniej zastanawiać się, po co ludziom breloczki.. teraz moja kolekcja byłaby zdecydowanie bogatsza. Kosztował 4 euro.


Kolejne drobiazgi, czyli magnesy na lodówkę w kształcie tradycyjnych marokańskich butów (była o nich już dzisiaj mowa:)) z napisem "Maroc", dwa z nich również poszły w świat. Koszt 2 euro/szt.



Kieliszek (dosyć pokaźnych rozmiarów), kupiłam go z myślą o przetrzymywaniu w nim muszelek i taką też spełnia u mnie rolę. Z jednej strony ma wielbłąda (w 3D :D), a z drugiej napis "Maroc". Kosztował, tak jak widzicie 30 MAD = 3 euro.


Kupiłam również 5 paczek przypraw Ras El Hanout,  po 4 euro każda. To bardzo popularna w Maroko mieszanka 35 przypraw, nadaje się tak naprawdę do wszystkiego. Bardzo aromatyczna, o ciekawym smaku. Jak na razie wypróbowana do potraw grillowanych i zup.


Sanouj, czarne nasionka stosowane jako przyprawa oraz w lecznictwie. Ponoć idealne działają na problemy z układem oddechowym, zwalczają katar, bóle głowy. To słynne, marokańskie lekarstwo, które "wyleczy wszystko".


Nie byłabym sobą, gdybym nie przywiozła czegoś słodkiego. Po ciężkich bojach w wielu sklepach, kupiłam tylko kilka czekolad :( W Maroko zdecydowanie rządzą firmy, które każda z nas może kupić w sklepie za rogiem. Mnie udało się jedynie dorwać kilka "miejscowych" czekolad z Casablanki.


Przywiozłam również kilka pocztówek, z całego kraju i trochę muszelek, zdecydowanie ładniejsze okazy niż te z polskiego morza, ale nie miałam czasu ich zbierać...


To wszystko na dzisiaj. W kolejnej części pokażę Wam małe stoisko kosmetyczne w jednym ze sklepów oraz moje kosmetyczne nabytki z Maroko (nic wielkiego).
Ktoś będzie czekał ? 
Co sądzicie o tej serii postów ? 

Miłego dnia!


eM




niedziela, 17 czerwca 2012

warto mieć pasje...


... tylko wtedy cieszymy się, gdy mamy wstać o 4 rano... :) a mój cel już coraz bliżej.. :) udanej niedzieli, jak kolwiek zechcecie ją spędzić. ' byle w góry, a nie sprawy ludzkie'